poniedziałek, 9 listopada 2009

Kotki z politechniki nie mają nic :(

Od ok połowy października wraz z Asią chodzimy na politechnike pod wydział oio dokarmiać kotki. Żyją one pod blachami i rupieciami na terenie pg, przy barze, od którego czasem dostaną jakieś resztki. Na początku było ich 11. Od miesięcznego maleństwa, po kilka 3m-c, półrocznych i dorosłych. Dla jednego udało się znaleść domek, a najbardziej chorego wziełam do siebie. Ale jeszcze 9 kotów zostało na betonie. Najgorsze przed nimi - zima.


Nie mają dosłownie nic. Śpią na betonie, pod blachami, czasem w kartonie. Na wewnętrznym terenie, do którego nie mamy dostępu. Tam właśnie jak się dowiedzieliśmy okociła się czarna kotka we wrześniu, ale przeżył tylko 1 czarnych maluch, widziałyśmy go kilka razy, lecz niestety kotka wyprowadziła się gdzieś dalej razem z maluchem.

Najgorsze jest to, że 2 szylkretki są w ciąży. Jedna kotka (na zdjęciach) w najbliższym tygodniu lub dniach prawdopodobnie się okoci. Ma brzuch ogromny jak balon. Nie mamy pojęcia co znią zrobić. Myślimy, aby ją stamtąd zabrać, ale zastanawiamy się gdzie? Ona ogólnie daje się głaskać, ale żyła od urodzenia na wolności i mieszkanie odpada. Dom z ogrodem nie wiem czy byłby dobry? kotka mogła by przestraszyć się nowego miejsca i pouciekać gdzieś z małymi. Może znalazłoby się jakieś rozwiązanie? Może kotoś zechciałby się nią zaopiekować?

Strasznie szkoda nam tych kotków, gdy urodzą się na politechnice, najprawdopodobniej zdechną :(
One mnożą się tam na potęgę. Musimy temu zaradzić.
Każdy, kto chciałby i mógłby pomóc np. zawieść kotki na sterylizacje, przekazać karmę, witaminy, jest na "wagę złota".
Piszcie lub dzwońcie: kasia-provege@o2.pl tel. 507727440

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz